Koleżanki z pracy ujawniają prawdę o ofierze Tadeusza Dudy

 

Kolejne dni po dramatycznym wydarzeniu w Starej Wsi przynoszą coraz więcej informacji na temat tragedii, w której zginęła młoda kobieta. Justyna W., zamordowana przez swojego ojca Tadeusza Dudę, pozostawiła po sobie roczną córeczkę, która ocalała z tej straszliwej sytuacji. Wraz z mężem, Zbigniewem, padła ofiarą brutalnego ataku, który wstrząsnął lokalną społecznością.

Śledztwo i nieustające poszukiwania sprawcy

Już czwartego dnia trwają intensywne poszukiwania Tadeusza Dudy. Po dokonaniu mordu na córce i zięciu, mężczyzna uciekł do pobliskich lasów, co zmobilizowało ogromne siły policji i wojska do obławy. W akcji wykorzystano drony, psy tropiące i śmigłowce wyposażone w kamery termowizyjne. Mimo wysiłków służb, poszukiwany pozostaje na wolności, a sytuacja jest niezmiernie niebezpieczna, ponieważ Tadeusz Duda jest uzbrojony i wykazuje skrajnie agresywne zachowanie.

Koleżanki z pracy wspominają Justynę W.

Justyna W. nie miała więcej niż 26 lat, ale zdążyła zdobyć sympatię wielu osób. Związana ze swoim zawodem od młodości, zaczęła jako nastolatka ścinać włosy znajomym i sąsiadom, by potem szkolić się w jednym z salonów fryzjerskich w Limanowej. Pracownice salonu, które współpracowały z nią na co dzień, opowiadają o niej jako o osobie uśmiechniętej, pełnej życia, ciepłej i pracowitej.

„Oczywiście, że pamiętamy Justynę. (…) Tutaj uczyła się fachu, najpierw jako uczennica, a później jako młoda fryzjerka” – wspominała jedna z koleżanek.

Znajome podkreślają, że Justyna była nie tylko koleżanką z pracy, ale też bliską osobą, której śmierć zostawiła w ich sercach niepowetowaną stratę.

„Była pracowita, nie stwarzała żadnych problemów, po prostu świetna osoba” – dodaje jedna z pracownic.

Rodzinna tragedia i przemoc domowa

Po godzinach pracy Justyna skupiała się na wychowaniu córki i wspólnym planowaniu życia z mężem. Para była świeżo po narodzinach córki Poli, a marzenia o szczęśliwym życiu zostały brutalnie zniszczone. Mieszkańcy Starej Wsi znali Tadeusza Dudę, ojca Justyny, który od dawna zmagał się z problemami z agresją. Według doniesień, w domu dochodziło do przemocy, o której świadomi byli sąsiedzi i krewni.

Justyna miała pełnić rolę opiekunki i defensorki matki, przekonując ją do opuszczenia niszczącego środowiska. Złożyła zeznania przeciwko ojcu, co według wielu osób mogło sprowokować Tadeusza Dudę do tragedii, która nadeszła.

Znajomi i sąsiedzi, którzy znali mężczyznę, opisują go jako człowieka z problemami, agresywnego i niezrównoważonego. Jego ostatnie zachowania były niepokojące jeszcze przed dokonaniem zbrodni.

„Jak wypił, zachowywał się jak szaleniec. Z nim nie dało się przyjaźnić, zawsze był dziwny, ale znaliśmy się i czasem się spotykaliśmy. Widziałem go ostatni raz dzień przed zabójstwami” – mówi jeden z jego kolegów.

Straszliwy dramat oczami świadków

Miesiąc po tragedii brat zamordowanego mężczyzny podzielił się wspomnieniami z chwili ataku:

„Otworzyłem drzwi, bratowa biegła z dzieckiem, postrzelona w lewe ramię. Biegła do mnie, zdążyłem przechwycić dziecko, ale bratowa upadła mi pod nogami. Zobaczyłem, że dziecko jest całe, jedyne co, to miało krew na nodze” – relacjonował w TVN.

Poruszające wspomnienia i żal

Cała lokalna społeczność i koleżanki z pracy Justyny przeżywają ogromną stratę. Powracają do wspomnień o młodej kobiecie jako osobie uprzejmej, pełnej energii i miłości do życia, której nagła śmierć pozostawiła widoczną pustkę.

Obława i działania służb

Trwające działania służb pokazują, jak poważnie potraktowano zagrożenie, jakie stanowi Tadeusz Duda. Policjanci oraz wojskowi nie ustają w poszukiwaniach, skupiając się na intensywnym kontrolowaniu terenu wokół Starej Wsi. Niestety, mężczyzna nadal pozostaje nieuchwytny. Jego agresywność i uzbrojenie sprawiają, że każda informacja o jego lokalizacji jest traktowana priorytetowo.

error: Treść zabezpieczona !!